pastéis

Pastéis de Nata, Pastéis de Belém – czyli Portugalia w wersji: pysznie

Każde miejsce, każdy kierunek świata, jaki odwiedzamy, ma swój smak i aromat. Ma zatem i Portugalia, do której wpadliśmy w drodze do Afryki.


Jaki smak ma „nasza” Portugalia?


To nie jest specjalnie trudna zagadka. „Nasza Portugalia” ma smak pasteli – kultowych ciasteczek pochodzących właśnie z tego kraju. Występują one w dwóch opcjach – ekskluzywnej i powszechnej. Ta pierwsza to pastéis de Belém, pieczone tylko i wyłącznie w Belém – jednej z dzielnic Lizbony. Te drugie to pastéis de nata, pieczone wszędzie, także poza krajem. Oba wypieki wyglądają bardzo podobnie, lecz subtelnie się od siebie różnią. Ale – po kolei.

Ciasteczka, babeczki zwane pastéis, to niebo w gębie i równocześnie gęba w niebie. Idealne dla tych, którzy lubią desery subtelne, o delikatnym aromacie, zamiast kalorycznych bomb ociekających lukrem. Warto przy tym zaznaczyć: pastéis de Belém mają opinię bardziej delikatnych i wyrafinowanych niż popularne pastéis de nata. A żeby wyrobić sobie własne zdanie, najlepiej spróbować obu. Co mocno rekomendujemy.


Belém – jedyne takie miejsce, gdzie tworzy się oryginał


Systematyzując temat, warto podkreślić, że o ile pastéis de nata można zjeść praktycznie wszędzie – w Lizbonie, Porto, a nawet w krakowskich czy warszawskich piekarnio-cukierniach – tak pastéis de Belém to zupełnie inna historia. Te babeczki pieczone są wyłącznie w jednej, konkretnej cukierni w lizbońskiej dzielnicy Belém.

Kolejka zaczyna się tam często jeszcze przed otwarciem. Ludzie ustawiają się w niej jak po dotację do szczęścia – i może właśnie tym są te ciasteczka. Serwowane na ciepło, pachnące wanilią i cynamonem, z kremem o teksturze, która niemal roztapia się w ustach. Sięgasz po takie aromatyczne maleństwo i czujesz, że życia w tej chwili nie trzeba poprawiać. Zwłaszcza jeśli pastéis spożywasz w duecie z kawą.


Nata vs. Belém – różnica, która naprawdę istnieje


Pastéis de nata to współczesna wariacja inspirowana oryginalnymi pastéis z Belém. Zwykle są odrobinę słodsze i dostępne na całym świecie (pamiętam, że jedliśmy je również w Krakowie. Były pyszne, ale – nie takie, jak oryginalne).
Pastéis de Belém powstają natomiast według receptury, która jest ściśle tajna i znana tylko nielicznym pracownikom „Fábrica de Pastéis de Belém”.
Opinia wielu smakoszy mówi, że w tych oryginalnych ciasteczkach jest więcej delikatności, a krem ma gładszą, bardziej aksamitną strukturę – ale to już wrażenia, a nie, udokumentowane fakty. Jedno pozostaje pewne: paczuszka z Belém pakowana jest nie w bardzo komercyjny plastik, a w tradycyjne, charakterystyczne elegancko opisane kartonowe pudełeczko.


A jak to się zaczęło?


Na początku było jajko. A będąc skrupulatną – żółtko. Pierwsze kultowe babeczki powstały przypadkiem, jako efekt uboczny wykorzystania dużych ilości białek przez mnichów z klasztoru Hieronimitów. Białka używano do usztywniania tkanin i innych prac, natomiast żółtka pozostawały niezagospodarowane. Zaczęto więc z nich piec słodkie wypieki.

Pierwsze pastéis de Belém powstały w klasztornej kuchni w XIX wieku i były sprzedawane lokalnej ludności, by podreperować budżet klasztoru. Gdy w wyniku liberalnych reform i zmian politycznych (m.in. rewolucji 1820 r.) klasztor Jerónimos (Hieronimitów) został zamknięty, receptura przetrwała, a pastéis de Belém dostały nowe życie oraz – zyskały światową sławę. Mnisi sprzedali przepis pobliskiej rafinerii cukru i sklepowi ogólnemu i tak zaczęła się nowa historia, która trwa do dziś.

W 1837 roku na tym terenie otwarto „Fábrica de Pastéis de Belém” – cukiernię, która działa do dziś i codziennie sprzedaje tysiące ciasteczek. Ich receptura nadal pozostaje ścisłą tajemnicą. My sami odwiedziliśmy Belém w listopadzie. I to był strzał w dziesiątkę. Trafiliśmy na doskonałą pogodę, było po sezonie, więc i turystów było zdecydowanie mniej niż w porze wakacyjnego szczytu. Pewnie też z tego powodu kolejka do słynnych babeczek nie była tak długa jak linia brzegowa Portugalii.


Które warto bardziej?


Spróbowaliśmy tu pastéis w obu wersjach: tej legendarnej, z sekretnej receptury, i tej popularnej, dostępnej również poza Portugalią.
Czy mamy swoje typy i obserwacje? Oczywiście, że tak. Ale ponieważ o gustach się nie dyskutuje, a każdy ma inne preferencje, nie będziemy zdradzać, który rodzaj ciasteczek naszym zdaniem wygrywa. Zamiast tego polecamy pobyt w klimatycznej Lizbonie i spróbowanie obu wersji babeczek, żeby wyrobić sobie własne zdanie.

Podróże to przede wszystkim wyjątkowe, unikatowe smaki. Tym wspanialsze, że zawsze łączą się z niepowtarzalnymi wspomnieniami.
Nasza Portugalia smakuje słonym oceanicznym powietrzem i słodkimi babeczkami z cynamonem. I zdecydowanie wrócimy tu po repetę tych pyszności.

Newsletter

Zostaw swój e-mail, aby otrzymywać informacje o nowych wpisach na blogu!

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *