Hiking nad Atlantykiem: z Praia Grande do Cabo da Roca


Portugalia z reguły kojarzy się z plażami pełnymi surferów albo tymi dla entuzjastów łapania ładnej opalenizny. Ewentualnie z Lizboną i Porto. Tymczasem Portugalia, to trochę kończące Europę zachodnią państwo, to także prawdziwy raj dla entuzjastów hikingu. Pochodząc z gór jakoś tak instynktownie wszędzie gdzie jesteśmy, szukamy miejsc, które jak nasze Beskidy wystają nad horyzont. Tu nad Atlantykiem było ich mnóstwo. I choć nie były to Beskidy – też dały radę 🙂

Na jednodniowy hike wybraliśmy trasę atlantycką (Caminho do Atlântico), czyli GR11, wiodącą szlakiem z Praia Grande do Cabo da Roca, który jest najdalej wysuniętym na zachód punktem Europy, lub jak wolą nazywać go inni – jej zachodnim koniuszkiem.


Czy to był dobry wybór?


Zważywszy, że pogoda była z gatunku tych wymarzonych, wiał lekki wiaterek, wszędzie czuć było słoną bryzę, a to co przed oczami, uproszczone zostało do dwóch podstawowych kolorów czyli błękitu i zieleni – odpowiedź jest tylko jedna – tak, to był doskonały wybór.

Są takie trasy, które nie potrzebują reklamy, ale warto o nich wspominać, by na nie trafili ci, którzy tak jak my lubią trasy bez tłumów, budek z lodami, goframi i bubble tea i wszechobecnego hałasu.

Więc jeśli takie miejsca i Ciebie drogi Czytelniku interesują, zostań dłużej, ten tekst jest także dla Ciebie.

Brak tłumów w ładnych i rozpoznawalnych miejscach (a takim jest szlak do Cabo da Roca) to dziś rzadkość. Warto więc wybierać je w czasie, gdy jest szansa na małą pauzę od masowej turystyki, czyli po sezonie. My Portugalię odwiedziliśmy początkiem listopada i na brak dobrej pogody (bez tłumów) absolutnie nie narzekaliśmy.


Start: Praia Grande


Praia Grande to nie tyle plaża co wręcz scena. Ogromna, szeroka, rozległa i po sezonie – niemal zupełnie pusta.
Ruszając stąd w kierunku Cabo da Roca, pierwsze kilkaset metrów uznać można było za łagodną rozgrzewkę. Cała ścieżka prowadzi nad oceanem, wąskimi chodniczkami pomiędzy niewysoką roślinnością lub pozbawionymi roślin klifami gwarantującymi wspaniały widok.

To wyjątkowo udane połączenie powodowało, że z każdym krokiem nabieraliśmy przeświadczenia, że idziemy granicą dwóch światów — stabilnego zielonego lądu i żywiołu, który nigdy nie zasypia, ale w czas, gdy go podziwialiśmy – zaledwie łaskawie pomrukiwał.


Cel: Cabo da Roca


Po kilku kilometrach zachwytów przed oczami wyrasta wreszcie zachodni koniec Europy. Cabo da Roca.
Bez dwóch zdań, to magiczne miejsce, zwłaszcza o zachodzie słońca. I pewnie temu przyciągnęło tu, nie tylko nas, ale i całkiem pokaźną ilość turystów (a skoro w listopadzie był komplet, strach pomyśleć, jak temat wygląda w szczycie sezonu).

Charakterystycznym punktem na przylądku jest biała klasyczna latarnia morska, ale jeszcze bardziej rozpoznawalny jest piaskowy pomnik w kształcie obelisku, zakończony krzyżem. Widnieje na nim cytat utworu portugalskiego poety Luísa de Camõesa, który opisuje to miejsce jako „gdzie ląd się kończy, a morze zaczyna”.


Dla kogo jest ta trasa?


Dla każdego, kto lubi chodzić. Nie trzeba tu kondycji maratończyka ani bardzo specjalistycznego, profesjonalnego sprzętu. Wystarczą wygodne buty, najlepiej za kostkę, bluza odporna na wiatr i coś do jedzenia i picia, o jak wspominałam na trasie zero gofrów i kawusi…

Z trasy można też zawrócić w każdym momencie, choć jeśli wystartuje się rano, w plecaku ma się dość wody i prowiantu, a na nogach wygodne buty, to rozkładając właściwie siły, spokojnie można pokonać całą trasę, tam i z powrotem, choć wiele osób kończy na Cabo da Roca i zamawia tam transport powrotny na parking, gdzie został samochód, czyli w okolicach Praia Grande.

Czy warto?

To pytanie absolutnie retoryczne. Ważniejsze niż „czy” jest, by zrozumieć – „dlaczego” warto, choć raz przejść trasę do Cabo da Roca.

Mogłabym podać od razu co najmniej 20 powodów, dla których my sami przeszlibyśmy ten szlak raz jeszcze. I myślę, że każdy, kto go przemierzył, ma taką samą listę, tylko że ze swoimi własnymi powodami. Na tej drodze do zachodzącego słońca można odnaleźć wiele powodów, i to nie tylko tych, dotyczących wędrówki.

I niech to dziś będzie zarówno puentą, jak i odpowiedzią na pytanie, czy i dlaczego warto choć raz wejść na ten wyjątkowy szlak.

Newsletter

Zostaw swój e-mail, aby otrzymywać informacje o nowych wpisach na blogu!

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *