Durian – król owoców z Kambodży, który pachnie… dramatycznie

Azja to owoce. I to nie jest opinia – to fakt.

Pyszne, świeże, soczyste, niepowtarzalne. I co najciekawsze – nie nudzą się ani trochę, nawet gdy je się je codziennie przez długie miesiące azjatyckiej włóczęgi.

Są tak dobre, że zasługują na poemat, piosenkę albo… przynajmniej dobry artykuł. No to lecimy.

Durian, kontrowersyjny przysmak w kolczastej skórze

Durian – król Kampotu

Durian to owoc legenda. Czy jest smaczny? To kwestia gustu, a jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje. Czy jest poszukiwany i degustowany, choćby z czystej ciekawości? Tak, zdecydowanie!

Do duriana miałam dwa podejścia. Tu jedno z nich. Deser z durianem. Restauracja w Parku króla Ramy IX, Tajlandia. Durian w opcji na ciepło z zielonym ryżem i słodką zupą. Ryż nie pomógł.

W czym tkwi jego fenomen? W nieoczywistym smaku i bardzo, bardzo oczywistym aromacie. Ale od początku. Durian to owoc uprawiany w wielu miejscach Azji, ale tylko ten z Kampotu słynie z wyjątkowości i subtelności, której brakuje innym odmianom. Naszym zdaniem Kampot to mocno niedoceniana turystycznie część Kambodży. To wielkie niedopatrzenie, zważywszy, jak wiele dobrego i wspaniałego ten region ma do zaoferowania wszystkim, którzy chcą go odwiedzić.

Rondo w Kampocie – w drugim planie gigantyczny durian, symbol tego regionu

My przyjechaliśmy, by w nim chwilę pomieszkać, i absolutnie nie żałujemy tej decyzji. Kampot nas zaczarował i oczarował. I dlatego uważamy, że warto oddać mu sprawiedliwość, opisując jego wspaniałości. A jest ich tu bardzo wiele, o czym będziemy pisać w kolejnych artykułach dotyczących: lasów namorzynowych, sadów mango, pól, na których uprawia się sól, i ukrytych przed okiem turysty świątyń.

Kampot to nie tylko pieprz i duriany. To także zacisza, takie jak to. Kompleks świątynny ze śpiącym Buddą.

„Kampot durian” – czyli NIE dla „podróbek”

Jedną z wizytówek Kampotu, obok najlepszego na świecie pieprzu, który właśnie tutaj rośnie, jest durian. Mówiąc prościej – Kampot słynie z uprawy tego owocu. I to tak skutecznie, że rząd Kambodży aktywnie pracuje nad wdrożeniem chronionej nazwy geograficznej (GI).

Dlaczego? Bo w opinii Khmerów smak duriana z Kampotu jest nie do podrobienia i zasługuje na wyróżnienie.

Miasteczko Kep, region Kampot. Transport duriana

Jak smakuje durian z Kampotu?

Durian z Kampotu to nie byle jaki durian. Jego lokalna odmiana uchodzi za jedną z najdelikatniejszych i najbardziej „zbalansowanych” smakowo. Innymi słowy – da się go zjeść ze smakiem, a aromat nie urywa nosa.

Kep. Khmerzy są bardzo przywiązani do swojego sztandarowego owocu. Tu durian w sprzedaży obwoźnej.

Klimat Kampotu oraz żyzna gleba sprawiają, że owoce mają mniej intensywny zapach niż ich krewniacy z innych krajów. Miąższ jest kremowy, mniej włóknisty, a smak delikatnie maślano-słodki.

Duriany rosną na wysokich drzewach, Dojrzały owoc waży 1-3 kg. Takich kolczastych niedoskonałych kul na drzewie może rosnąć nawet kilkadziesiąt

Tyle teorii, dostępnej wszędzie. W kwestii smaku zdania są bowiem podzielone. Nawet w tak małej grupie odbiorców jak Piotr i ja. Otóż mój mąż, po degustacji tego skomplikowanego w odbiorze owocu, twierdził, że smakowo „całkiem daje radę”. Ja – ledwo dając radę konsumować na bezdechu te kilka kawałków uznałam, że jedna degustacja w zupełności mi wystarczy. Skąd ta stanowczość? Już wyjaśniam…

Na targowiskach sprzedawcy zajmujący się handlem durianem noszą rękawiczki z grubego płótna. To konieczne by nie poranić rąk. Skóra duriana to setki ostrych kolców.

Durian – owoc, który albo się kocha, albo nienawidzi

Ten owoc albo się kocha za kontrowersyjny smak i trudny do zniesienia zapach, albo… za to samo go nie znosi. To, co w wielu miejscach opisuje się jako „maślany smak migdałów z lekką nutką goryczki”, dla mnie było goryczą z dodatkiem mało świeżej cebulki.

Gdzieś na nadbrzeżu Kep. Zwykły dzień handlowy

A gdy do tego dołożymy woń psującego się mięsa, która pojawia się zawsze podczas otwierania duriana – mamy deser w stylu: „jest ryzyko, jest zabawa”. Jesz tu, a dzięki zapachowi o tym wiedzą nawet ludzie mieszkający dwie ulice dalej.

I właśnie dlatego sama zadowoliłam się jedną porcją i skupiłam się na owocach bardziej wdzięcznych zapachowo, jak mango czy rambutan.

Durian w przekroju. Tu, na targu w Tajlandii

Durian śmierdzi! To fakt, nie opinia

I to tak skutecznie, że w wielu miejscach w Azji zobaczyć można tabliczki zakazujące jego otwierania w miejscach publicznych. Nie wolno więc otwierać go w komunikacji publicznej, hotelach, na lotnisku, w szpitalach, bibliotekach. Dlaczego? Bo śmierdzi. I to zarówno długo, jak i intensywnie.

Durian wersja: detaliczna.

Woń duriana to zapach psującego się mięsa. Jest niebywale przykry i długotrwały. Pomieszczenia, w których ktoś odważył się otworzyć duriana, nie sposób wywietrzyć w ciągu jednego czy dwóch dni. Ta woń sprawia wrażenie, jakby wsiąkała w ściany, meble i odzież. To oczywiście przenośnia, ale fakt pozostaje faktem. Durian ma tak intensywną i przykrą woń, że za jego otworzenie w miejscu publicznym grozi kara pieniężna.

Co w durianie śmierdzi najbardziej?

Gotowy do spożycia miąższ. Choć i białe, otaczające go błonki potrafią „zrobić klimat”. UWAGA! Jeśli chcesz spróbować duriana, ale nie chcesz kupować całego owocu, możesz kupić już obraną porcję. Pakowana jest ona w szczelnie zamknięty woreczek lub stretch folię, by kupujący mógł dowieźć specjał do miejsca spożycia. Warto pamiętać, że durian ma wyjątkową woń. I zdecydowanie nie warto tej wiedzy lekceważyć.

Duriana można jeść na surowo lub na słodko. Wydziela woń cały czas po otwarciu – dlatego aż do spożycia musi znajdować się w folii

Chcesz spróbować, jak smakuje durian? Zrób to, ale na świeżym powietrzu, a nie – w hotelowym pokoju. Dlaczego? Ponieważ w najlepszym wypadku skończy się to bólem głowy, w najgorszym – bólem głowy i karą finansową.

Duriany w ogrodzie botanicznym Mardi w Malezji. Wyspa Langkawi

Jak wygląda durian? Ekstrawagancko 🙂

To owalny, średnio duży owoc pokryty twardą skórką z ostrymi kolcami. Jej kolor oscyluje między zielonym, żółtym a brązowawym. W Kambodży najczęściej spotykany jest zielony. Durian rośnie na rozłożystych, wysokich drzewach. Dojrzały owoc mierzy około 15-30 cm długości, a jego waga dochodzi do 3 kg. Na jednym drzewie rosnąć może nawet kilkadziesiąt owoców.

Durian to pękaty owoc – z wierzchu kolczastry, w środku gładki, w zależności od rodzaju – maślany i gładki lub nieco włóknisty

Po rozkrojeniu duriana (pamiętajcie, nie róbcie tego w domu!) zobaczyć można kilka komór, w których kryje się miąższ – otulony błonkami w odcieniach bieli i zieleni. Warto go wyłuskać ostrożnie – i zdecydowanie nie robić tego w zamkniętym pomieszczeniu!

Tak przygotowany owoc kładziemy na talerze. Voilà! Mamy prawdziwy azjatycki unikatowy deser.

Durian jako dodatek do ciepłego deseru. To zielony sticky rice w sosie z mleczka kokosowego. Serwowany tu durian nie był z Kampotu, wyraźnie wyczuwało się w nim włókna. Tajlandia

Duriano-kult – czyli rondo z durianem

Khmerzy są przywiązani do duriana tak bardzo, że by to okazać, umiejscowili go nawet na swoim głównym rondzie. Jest gigantyczny i dumnie prezentuje swoje bogate wnętrze. Na szczęście wykonany jest z tworzywa, dzięki czemu może cieszyć oko, bez przykrych konsekwencji dla dróg oddechowych. I zdecydowanie warto go zobaczyć, nawet gdy się nie jest duriano-fanem. Ale jako że podróże kształcą, warto duriana spróbować. Choćby po to, by przekonać się, że raz wystarczy 🙂

Wjazd na rondo w Kampocie, w tle durian – jeden z symboli miasta.

Newsletter

Zostaw swój e-mail, aby otrzymywać informacje o nowych wpisach na blogu!

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *