Park Lumpini czy Park króla Ramy 9 – zielony Bangkok
Bangkok to nie tylko wspaniałe świątynie czy też bogaty w smaki i zapachy streetfood, będący przeglądem tego, co stanowi sedno tajskiej kuchni. To nie tylko nowoczesne budynki, bary na dachach wieżowców, muzea i przytulne kafejki. To wreszcie nie tylko zgiełk, tłok i milion bodźców bombardujących wszystkie zmysły. Bangkok to także cisza i zieleń. I właśnie tego szukaliśmy, zmęczeni miejskim hałasem, który nie zasypia i nie cichnie, a jedynie robi sobie krótkie drzemki.

Jako że opcja: „szukasz spokoju, znajdź park” sprawdza się prawie zawsze, postanowiliśmy dać szansę parkom w Bangkoku, odwiedzając na dobry początek Lumpini Park oraz Rama 9 Park.

#1 Lumpini Park, być w oku cyklonu
Na pierwszy ogień wzięliśmy Lumpini Park, mieszczący się w samym centrum miasta, w dzielnicy Pathum Wan. Lumpini, zwany zielonym sercem miasta, to najstarszy park publiczny w Bangkoku (został otwarty w 1920 r.). Lumpini rozciąga się na przestrzeni przeszło 57 hektarów, kryjąc przestrzeń, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Choć brzmi to trochę jak reklama baśniowego ogrodu – w przypadku Lumpini to prawda. To taki mały raj dla entuzjastów aktywności na świeżym powietrzu.
Spotkać tu można biegaczy, rowerzystów, entuzjastów marszu z kijami, spacerowiczów, zakochanych snujących się wolnym krokiem, a także osoby ćwiczące Tai Chi. Do wszystkich tych aktywności zachęca doskonała infrastruktura parku – długa na przeszło 3 km ścieżka, stacje z polową siłownią, boisko do gry w piłkę, wiele możliwej do eksplorowania zieleni poza głównym spacerowym szlakiem i ławeczki dla strudzonych wędrowców, na których można usiąść i podziwiać znajdujące się w sercu parku jeziorko.

My z pełną świadomością zdecydowaliśmy się pobłądzić w zieleni, z dala od głównej ścieżki. Snuliśmy się wzdłuż brzegu jeziora, podziwiając jego spokojną taflę, w której o tej porze dnia odbijały się rozświetlone wieżowce otaczające park. I wieczór uznalibyśmy za absolutnie udany, gdyby nie dwa czynniki: jednostajny, zupełnie niekojący szum dobiegający z ulicy oraz roje komarów, które najwyraźniej uznały nas za swoją kolację.

Choć Lumpini nazywany jest oazą spokoju – i to właśnie ta opinia przyciągnęła nas w to miejsce – to wieczorna wizyta brutalnie zderzyła się z rzeczywistością. Dźwięki klaksonów, silników i ulicznego życia skutecznie zagłuszały to, po co przyszliśmy: ciszę. Ale cóż – pamiętajmy, że Lumpini leży w samym centrum Bangkoku.

Dla spieszących się, szybki skrót – Lumpini i co warto wiedzieć
Wnioski: Wybierając się do parku Lumpini, warto zabrać z sobą repelent. Warto też wybrać porę poza godzinami szczytu, by w pełni docenić ofertę tego wyjątkowego miejsca.
Dla kogo to miejsce: dla wszystkich lubiących kontakt z przyrodą. Tu w Lumpini jest ona zachwycająca. I warto ją nie tylko zobaczyć, ale i usłyszeć.
Jak tu dotrzeć? W zależności od tego, jaki dystans masz do pokonania i gdzie się znajdujesz: tuk tukiem, taksówką, rowerem, skuterem lub na piechotę. Warto pamiętać, że w godzinach szczytu tuk tuki i taksówki z reguły stoją w korkach. W takiej sytuacji dobrą opcją jest rower, skuter lub spacer.
Koszt: wstęp bezpłatny

#2 Park Króla Ramy IX
Drugim odwiedzonym przez nas parkiem był Park króla Ramy IX. Obiekt ten otwarty został z okazji 60. urodzin tego władcy. Znajduje się na obrzeżach Bangkoku, w dzielnicy Prawet i jest największym parkiem w Bangkoku (zajmuje powierzchnię 80 hektarów).

Można by uważać, że skoro oba obiekty znajdują się w jednym mieście, będą do siebie podobne. W końcu – park to park. Nic bardziej mylnego.
Co najważniejsze – oba parki różnią się od siebie w kwestii fundamentalnej. Mianowicie – Park Rama IX to miejsce, w którym znaleźliśmy to, czego bezskutecznie szukaliśmy w Lumpini – ciszę (i to bez komarów).
Park Ramy IX to nie tylko ogromna zielona przestrzeń – to miejsce, w którym naprawdę można odpocząć. Tak porządnie, do syta. Z dala od zgiełku, hałasu, spalin i tłumów turystów.

Co zaskakuje najbardziej – o tej prawdziwej perełce niemal zupełnie milczą blogi podróżnicze i przewodniki. To wciąż miejsce bardziej dla mieszkańców metropolii i okolic niż dla obcokrajowców. Podczas całego dnia spędzonego w parku spotkaliśmy ich zaledwie kilku.

Zamiast tego mieliśmy okazję podglądać świat, który dobrze pamiętamy z dawnych czasów z własnego podwórka. Gdy nadeszło popołudnie, park zaczął tętnić życiem. Tajowie przychodzili całymi rodzinami, rozkładali koce, siadali, czytali książki, grali na gitarach, bawili się z dziećmi, śmiali się i rozmawiali – osobiście, nie przez telefony. Co warto podkreślić, bo zdumiewa, smartfony w ich rękach stanowiły w tym miejscu rzadkość.
O tej przedziwnej podróży w przeszłość – do czasów, gdy ludzie rozmawiali ustami, a nie kciukami – piszemy więcej w artykule: Zabłądziliśmy w bajce. Park króla Ramy IX – dlaczego warto go odkryć?

No dobrze, a jakie mamy wrażenia po dniu spędzonym w tym obiekcie?
Rama IX Park to miejsce, w którym już od wejścia człowiek oddycha pełną piersią. Pełne zieleni, stawów, kanałów, mostków, ścieżek, ławeczek, romantycznych zaułków i oszałamiającej roślinności. To tu spotkać można dwumetrowe warany przechadzające się ścieżką dla turystów. Tu również można nakarmić żółwie pływające w jednym z utworzonych kanałów, które przecinają cały park.
Można tutaj również przysiąść na brzegu, niedaleko położonej na wodzie świątyni, podziwiając jej otoczenie i chłonąc atmosferę oraz ciszę, przerywaną bzyczeniem owadów czy nawoływaniem się ptaków.

Rama IX Park jest bardzo rozległy. Na tyle, że posiada kilka wejść. Przy każdym znajduje się budka, w której kupić należy bilet wstępu, bo w odróżnieniu od parku Lumpini wejście do Rama IX Park jest płatne, choć to opłata raczej symboliczna.
Rama IX Park podzielony jest na 4 główne części, należą do nich 4 ogrody:
botaniczny (roślinność tajska), międzynarodowy (roślinność z różnych stron świata), królewski (raczej tematyczny, ukazujący zainteresowania króla Ramy przyrodą i rolnictwem) i wodny (to rozlewiska i mokradła z typową dla takich miejsc roślinnością).
Choć wszystkie warte są uwagi (sprawdziliśmy – i mówimy to z pełną odpowiedzialnością), najwięcej czasu spędziliśmy w ogrodzie międzynarodowym. To teren podzielony na 5 sekcji. Każda przedstawia roślinność z innej części świata, co sprawia, że jednego dnia można obcować z przyrodą i zabudową ogrodową typową zarówno dla Japonii, Chin, Francji, Wielkiej Brytanii, jak i Włoch. Naszym faworytem był zdecydowanie ogród angielski, pełen rekwizytów z epoki, w której brytyjskie ogrody nie miały sobie równych.

Reasumując, Rama IX Park to oszałamiająca, różnorodna roślinność, mnóstwo miejsc do odpoczynku, cisza, spokój i prawdziwe obcowanie z naturą bez krat, fos i siatek.
Nasze porównanie dwóch tajskich parków ma jednego zdecydowanego faworyta. Jest nim Park króla Ramy IX. Choć Lumpini ma urok i klimat, Park Ramy ma duszę.

.Dla spieszących się, szybki skrót:
Wnioski: Jeśli chcesz zobaczyć cały park, zarezerwuj sobie co najmniej pół dnia lub cały, gdy chcesz to zrobić do syta. Wybierając się do Parku króla Ramy IX, warto zabrać z sobą mały prowiant i koniecznie coś do picia. Na terenie obiektu znajdują się miejsca, gdzie można kupić wodę lub inne napoje, ale nie jest ich dużo i dzielą je dość duże dystanse. Poszukiwanie na szybko kiosku z czymś do picia w 30–35 stopniowym upale nie należy do przyjemnych i nie jest bezpieczne dla zdrowia.
Na terenie obiektu znajduje się restauracja serwująca dania kuchni tajskiej, w tym osławionego duriana. Warto zatrzymać się tu na mrożoną kawę, wontony i pikantną zupę curry oraz sticky rice z durianem, podawane w formie deseru ze słodkim, rzadkim sosem.
Ceny – przystępne. Widoki – na staw z łódkami – bezcenne.

Dla kogo najbardziej odpowiedni:
Dla wszystkich, którzy cenią sobie prawdziwą ciszę i bliski kontakt z naturą. Rama IX Park zachwyca dostępnością i bujnością przyrody. To dom dla ponad 2000 gatunków roślin oraz wielu przedstawicieli świata zwierząt. Można je podziwiać w naturalnym otoczeniu, karmić (ryby i żółwie) oraz obserwować z bliska. Mowa tu zarówno o wiewiórkach, bocianach, czaplach i krukach, jak i o waranach – tych mniejszych i tych naprawdę okazałych, przekraczających dwa metry długości. Wygrzewają się one na trawie, pływają w licznych kanałach lub majestatycznie przechadzają się ścieżkami, dzieląc je z turystami.
Jak tu dotrzeć? To obrzeża miasta. Warto zamówić Bolta lub taksówkę. Jeśli zdecydujesz się na tuk tuka – pamiętaj, by ustalić cenę przed rozpoczęciem kursu.
Koszt: wstęp: płatny, choć to opłata symboliczna, więcej o tym jak zaplanować wizytę w parku króla Ramy 9. TUTAJ

Dodaj komentarz