Rabbit Island w Kambodży – bez kurortów. Tylko cisza

Koh Tunsai – zielona wyspa bez wygód i kurortów. Czy to jeszcze raj?

Lubimy wyspy, zwłaszcza te egzotyczne i dalekie. A już najlepiej, by były należycie dzikie i doskonale zurbanizowane i to – za jednym zamachem. Cóż… Jeśli takiej szukacie, to w tym artykule tego nie znajdziecie.

Dziś poświęcimy słów parę Koh Tunsai, wyspie, którą my sami nazwaliśmy „popołudniową” z uwagi na panującą tu atmosferę miłego, dobrego popołudnia.

Koh Tunsai. Plaża… Tu przypływają łądzie z turystami

Jak trafić na Koh Tunsai (Rabbit Island) – lokalna łódka z Kep

Koh Tunsai dostępna jest tylko z wody. Leży u wybrzeży Kambodży, w Zatoce Tajlandzkiej.

Przypłynąć tu można niewielką lokalną łodzią z przystani w Kep, po opłaceniu przeprawy w dwie strony.

Kep. Przystań, z której wyruszamy na wyspę

Warunki na miejscu – surowe bungalowy, brak prądu i funkcjonalności

Koh Tunsai, zwana inaczej Rabbit Island lub po polsku: Wyspą Króliczą, to urokliwe maleństwo.

Ma raptem 2 km² i od lądu oddalona jest o jakieś 4 km.

Najczęściej odwiedzana jest w ramach jednodniowych wycieczek, choć można tu także wynająć nocleg na dłużej i zamieszkać w jednym z bungalowów stojących wzdłuż plaży.

Bungalowy są prowadzone przez lokalną ludność i, mówiąc dość eufemistycznie – warunki w nich są raczej surowe.

W takim domku można spędzić na wyspie noc, lub kilka.

Co zjesz na wyspie – lokalna kuchnia i smoothie mango nad brzegiem

O ile w malezyjskiej Village, znajdującej się na Wyspach Perhentian, które opisywaliśmy TUTAJ, można było liczyć na dostępność sklepów z produktami pierwszego wyboru (głównie żywność), o tyle tu na Rabbit Island nie ma takiej opcji.

Rabbit Island – Koh Tunsai to wyspa bardzo lokalna, kameralna – bez basenów, kurortów i europejskich wygód.

Jest za to duża knajpka tuż nad brzegiem morza, która serwuje pyszne dania przygotowane z owoców morza wprost z zatoki.

W karcie są grillowane owoce morza, przyrządzane nad węglem i podawane z limonkowym sosem, no i oczywiście smoothie mango, które tu zachwyca tak samo jak na stałym lądzie.

Specjalność wyspiarzy – dary morza (+ dodatki).

Dlaczego warto odwiedzić?

Tak mała wyspa rządzi się swoimi prawami. Lód do chłodzenia m.in. napojów przybywa tutaj łodziami z lądu. Płynąc tutaj, dzieliliśmy miejsce na łodzi m.in. z blokami lodowymi 🙂
To mała wyspa, więc prąd tu bywa, a nie jest. Raczej dlatego barowe lodówki działają okazjonalnie i w zasadzie tylko wieczorem, a schłodzone napoje są bardzo zimne raczej tylko z nazwy, bo zimne są do czasu, aż nie roztopi się lód,

Natura w pełnej krasie.

W bungalowach nie ma wygód, ot miejsce do spania, stolik, toaleta i łazienka dla niewymagających. Ciepłej wody brak. Jedyna atrakcja to lokalna kuchnia i dobre napoje. Dla zainteresowanych – także te z procentami, np. lokalne piwko. W Kambodży dominuje lokalne piwo Angkor.

Nie ma tu też nocnego życia. W odróżnieniu od bardziej imprezowej i turystycznej Koh Rong, Koh Tunsai zasypia przed 22.

Poza głównym szlakiem, droga wgłąb wyspy.

Co w takim razie powoduje, że miejsce to urzeka?

W dużym skrócie, to, co opisałam powyżej.

Brak wygód kuszących nadmiar kurortowych turystów i domowa sielskość.

Uśmiech, jaki otrzymaliśmy na dzień dobry od Pani zajmującej się restauracją i bungalowami i życzliwe słowo, gdy oferowała nam darmowe leżanki i hamaki.

Hamaki, duuużo hamaków. Długi rząd takich domków z hamakami ciągnął sie wzdłuż całej plaży.

To częsta opcja na azjatyckich plażach, spotkaliśmy się z nią też w Malezji i na Sri Lance.

Wielu restauratorów i pracowników plażowych barów oferuje leżak lub hamak bez opłat, prosząc, by w zamian zrobić u nich zakup (napój, drink, posiłek), a że Azjaci umieją w bardzo dobrą kuchnię w dobrej cenie – to bardzo dobry deal.

Smoothie mango, tym razem w takich okolicznościach przyrody.

Błogi raj?

Na Rabbit Island przyjeżdża się po spokój, którego do syta jest zwłaszcza po sezonie.

Turkusowa, dłuuugo płytka woda ma przyjemne 28–30 stopni i zachęca do ciągłego w niej przebywania. Temperatura powietrza z kolei wynosi stabilne 30–33 stopnie w dzień i 27–29 w nocy, bez względu na miesiąc.

Ciepła, przejrzysta woda, brak tłumów, spokój. Idealny przepis na idealne popołudnie.

…a minusy?

Czy jest zatem jakiś minus?

Tak, niestety duży… Śmieci, zwłaszcza plastikowe…

Tak, główna plaża, która wita turystów, jest pięknie wygrabiona i zachwyca. Jednak, by zobaczyć drugą stronę wyspy, wystarczy zrobić sobie spacer wzdłuż plaży i zawędrować tam, gdzie kończy się infrastruktura przygotowana dla turysty. Albo – zerknąć na zaplecze obiektów gastronomicznych lub skorzystać z toalety.

…a gdy zejdzie się z głównego deptaka…

Nie zawsze raj

W latach 1953–1970 wyspa pełniła funkcję kolonii karnej. Następnie miejsca te uległy zniszczeniu w wyniku połączonych działań człowieka (politycznych zawirowań) i przyrody. Przez kolejne dekady miejsce to pozostawało lokalną atrakcją.

Była to atrakcja, o której wiedziało niewielu.

Ale to ma się zmienić.

Jeden z domków w którym można wynająć nocleg.

Co dalej? Czy Koh Tunsai uniknie turystycznego chaosu?

Czy Koh Tunsai podzieli los innych, bardziej rekreacyjnych wysp i stanie się raczej jednym wielkim wesołym miasteczkiem podporządkowanym gustom turystów? Cóż… wszystko na to wskazuje.

Od 2019 roku trwają prace nad „uturystowieniem” tego miejsca. Jedna z lokalnych firm pracuje nad planem rozwoju wyspy, przyjmując jako warunek, że lasy zajmujące co najmniej 60% jej powierzchni pozostaną nietknięte.

Na razie…

Koh Tunsai, plaża i główny (jedyny) chodnik po tej stronie wyspy

Czy Koh Tunsai warto odwiedzić?

Tak, zwłaszcza jeśli szuka się spokoju i ciszy. Najlepiej zrobić to po sezonie. Wtedy plaża – jak na naszych zdjęciach – zachwyca błogą, cichą bezludnością.

W drodze na wyspę.

Newsletter

Zostaw swój e-mail, aby otrzymywać informacje o nowych wpisach na blogu!


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *